K:  Dobrze, a teraz powiedz nam jak zostałeś prezesem Okręgowego Związku Kajakowego i ile kadencji byłeś tym prezesem. 

A: W OZK od ‘88 roku, zostałem, najpierw byłem wiceprezesem do spraw  …lotowych (?) przez rok, wtedy prezesem był Jasiu Rożkowski, też już świętej pamięci, ale on po roku wyjechał do Anglii do córki, no i ja przejąłem jego obowiązki i już pełniłem funkcję prezesa, no i później można powiedzieć, że przez 24 lata byłem prezesem Okręgowego Związku Kajakowego, a potem Małopolskiego Związku Kajakowego, dlatego można powiedzieć, że trochę były inne czasy, klubów było troszkę mniej, ale nie było problemów z zawodnikami, młodzieżą, bo w każdym klubie jak się jeździło na zawody, na obozy, to  było po 30-40 zawodników jak nie więcej, a teraz jak się popatrzy, mówi się, że dyscyplina niszowa, no ale młodzież jest coraz mniej zainteresowana ciężką pracą rodzic przyjdzie z dzieckiem, patrzy i mówi, a na kajakach to się będzie pływać w maju i w czerwcu, jak jest gorąco, ciepło, a ja przecież jak teraz z młodą grupą pływam to oni mają już ponad 200 km zrobionych, jak jest duży wiatr czy fala, to ich nie wysyłam, ale jak tak jest ja w niedziele, wczoraj, to oni robią po 16-18 kilometrów, bo nie robię wtedy drugiego treningu. A jak jest zimno to biegają i robią siłownie, mamy siłownię na miejscu, jest też gdzie biegać. No ale to jest, można powiedzieć grupa 10 osób, jednym się bardziej, drugim się mniej chce,  no ale ona sama się wyselekcjonowała, są ambitni, to z tej grupy mam pięciu złotych medalistów z mistrzostw polski, najmniejszy Mateusz, w kategorii dziecięce ma srebrny medal. Także co roku po dwa, po trzy medale przywiozą. No i ja im nie raz tłumaczę, że traktuje ich według siebie, jeśli mnie było stać na tyle wyrzeczeń, na wszystkiego, a wy nie macie czasu iść do szkoły i przyjść na trening. Młodzież już teraz tak ma, że jak widzi jakąś jedną przeszkodę, to ona jest najważniejsza, reszta się nie liczy. A ja mówię, ty powinieneś sobie jeszcze stawiać dodatkowo warunki, że jeszcze powinieneś mieć czas wyjść gdzieś, spotkać się z dziewczyną, czy do kina czy coś. Bo jak ktoś mi mówi, że on się cały dzień uczy, bo musi coś nadrobić, to ja w to nie uwierzę, bo albo gra, bawi się na komputerze, bawi się telefonem, przybombluje, a pouczy się godzinę półtorej, bo tyle wystarczy dziennie, żeby oprócz tego co w szkole siedzi, żeby siedział jeszcze dodatkowo nad książkami w domu.

K: powiedz nam jeszcze taką rzecz, ty byłeś też członkiem Zarządu Polskiego Związku Kajakowego.

A: W Polskim Związku Kajakowym byłem pięć kadencji, dwie za prezesa Wróblewskiego, czyli zaraz jak prezes  ………, później jedną kadencję z prezesem Serugą (???) i dwie z prezesem Bejnarowiczem (??), a w ostatniej kadencji byłem wiceprezesem do spraw sportowych, była olimpiada w Rio i tam kajakarze zdobyli dwa medale i na tym już kadencje zakończyłem w 2016 roku i na tym zebraniu na którym mówiłem, że już nie kandyduję chcę się zająć klubem, zostałem honorowym członkiem Polskiego Związku Kajakowego, na zebraniu sprawozdawczym, bo tylko takie zebranie walne, może nadać taki tytuł, a oprócz tego Honorowego Członka Klubu Sportowego  Nadwiślan Kraków, także już ma dwa. Może mi jeszcze Okręgowy Związek, a w klubie to sam sobie przydziele  

K: na dzień dzisiejszy jesteś emerytem, pracujesz społecznie    

A: jestem prezesem Yacht Clubu sekcja kajakowa, a do tego trenerem, managerem, organizatorem wszystkiego, no bo nasz klub od 20 lat nie zatrudnia nikogo na umowę zlecenie, na etat. Staramy się przy tych skromnych środkach, żeby to funkcjonowało, także mówię, na dzień dzisiejszy mamy wszystko porozliczane, podatki, ZUS, jak tam jeszcze była jakaś umowa dla konserwatora czy dla jakiś takich robót, z miastem jesteśmy porozliczani, z urzędem skarbowym, także…

K: Wasza przystań, wasz klub jest bardzo ładnie położony nad Wisłą niedaleko wsi mogiła, niedaleko klasztoru cystersów

A: Przystań można powiedzieć jest w dobrym miejscu, jeden szkopuł jest taki, że jesteśmy na międzywalu, tam jeśli poziom wody się podniesie o jakieś 4-5 metrów, to my już mamy wszystko w budynkach. Taka ostatnia powódź za mojej kadencji, to najgorsza była w 2010 roku, bo stan wody u nas doszedł prawie do pierwszego piętra, tam gdzie mamy szatnie i biura, 5 cm brakowało, żeby weszło już na górne piętro, no i ta woda utrzymywała się ponad tydzień. Bo były takie powodzie gdzie przyszła ta fala kulminacyjna, weszła tam metr cz półtora, za dwie godziny była w korycie, to co szkód narobiła, to narobiła, to co przymuliła, a tu praktycznie tydzień czasu się z tym borykaliśmy, a potem sprzątanie tego, to nie do wyobrażenia. Później było może z dwa razy, co były wezbrania wody, chyba w 2015 roku no i w zeszłym roku, to co tak wszystko nagłaśniali, też już woda podeszła i można powiedzieć, że brakowało pół metra.

K: no troszkę nam teraz pomogły te zbiorniki wodne 

A: no myślę, że zbiorniki i taka ogólna informacja, zainteresowanie, ja pamiętam w 2007 czy 2009, no to jak troszkę polało,  to cały szkopuł jest w tym, że wszystkie nasze zbiorniki retencyjnie, to są zbiorniki gdzie są ośrodki wypoczynkowe i oni trzymają maksymalny poziom wody, żeby była plaża trawa i wszystko i jak przyjdzie dwa dni deszczu, to oni już nie mają co z tą wodą zrobić i topili nas tu, tylko dlatego, że robili awaryjny zrzut wody, teraz też zrzucali awaryjnie i może dlatego trwało to tak dłużej, jak ta ostatnia powódź była, ale to już było konsultowane, że jak puszczały goczałkowice, to już tresna … trzymała, potem ci se trochę opróżnili zbiornik, to tamci puścili. Przecież ja uważam, że gdyby na tych zaporach ustawili pełen próg wody i tyle ile przyjdzie tyle odpłynie, to byśmy tu w życiu nie pływali, bo tej wody, by się tak na raz nie zabrało, żeby aż tu na dole zrobiła się siedmiometrowa fala.

K:

A: no i pamiętam, że nie dość, że mają pełne zbiorniki, pamiętam, bo ten rok, to byliśmy na obozie na jeziorze Żywieckim, tam są te 3 zapory, Żywiec, Porąbka, Międzybrodzie. To przy pełnym prawie zbiorniku, oni przez półtoradnia, bo pamiętam jechaliśmy wtedy do żywca jak tam woda zasuwała, …… Oni złapali full wypas, i później na drugi dzień jak ktoś przyjechał chyba, to woda żywieckiego do międzybrodzia to równo z drogą płynęła, a jak podjechałeś tutaj pod zaporę, to tym bocznym kanałem jakby z Niagary woda szła, tak się rozbijała na 3-4 piętra do góry szła. Bo oni wtedy uciekli, bo już się ratowali.

K: bo też w 2010  pomogła trochę Świnna Poręba, bo ponoć gdyby nie Świnna Poręba, to byśmy mieli tu poziom wody jeszcze o jeden metr wyższy.

No i powiedz nam Andrzeju, no bo dobiegamy końca   

A: jeszcze z tych takich naszych, to pewnie wiesz, jak przyszedłem do Nadwiślanu, trener Plaskowski (?) nas wtedy zaangażował z Jurkiem Wagą żeśmy startowali z 3 czy 4 razy, później z Jasiem Starowiczem (?) dwa razy zdobyłem tę główną nagrodę

K: mówisz o spływie kajakowym? Międzynarodowym kajakowym spływie na dunajcu…..

A: te czasy jak pierwszy raz pojechałem to byłem zszokowany, 2 i pół tysiąca ludzi w Nowym Targu, to się nie mieścili na tych nabrzeżach na stadionie w parku. Start trwał ponad pięć godzin, bo to się startowało w grupach po  5 osób co minutę. No i jeszcze wtedy był Ptasi Uskok, to się płynęło, to była frajda, a w tych ostatnich co startowałem, to albo robili na jeziorze metę albo robili tutaj przy moście na Hubie i się przewoziło łódki.       

K: to są takie twoje wyczyny turystyczne

A: powiedziałbym turystyczno-rekreacyjne, ale wtedy też jak się nawet brało młode grupy zawodników na takie spływy, trochę kilometrów sobie zrobili, trochę się oswoili z tą wodą i już później pojechali na przykładowo  na zawody na przykład na mistrzostwa polski w zjeździe, to już trochę umieli tę wodę czytać, mieli pojęcie jak się te cofki wszystkie, bąble omija, fale nie fale. Uczą się praktycznie, nie teoretycznie.  

K: dziękujemy ci bardzoA: zawsze miło powspominać, do nocy moglibyśmy opowiadać o wyczynach